Aktualizacje działów

Ostatnia aktualizacja:
24 .11.13r - Uroczystość Chrystusa Krola Wszechświata
16.10.13r.- Zaproszenie na Pielgrzymkę do Trzebnicy
11.06.13 r - wtorek; dział "Rozważania"
09.06.13 r - niedziela; dział "Rozważania"
30.05.13 r - czwartek; dział "Rozważania"
07.04.13 r - niedziela; dział "Rozważania"
07.04.13 r - niedziela; dział "Rozważania"
06.04.13 r - sobota; dział "Wolontariat"


26 lutego 2013

Ofiarować siebie

Każdy z nas powołany jest do służby Bogu i bliźniemu. Ofiarować siebie możemy na 987654329876543 sposobów. Często jednak kiedy odnajdziemy swoje miejsce we wspólnocie Kościoła, po pewnym czasie odczuwamy zniechęcenie. Zastanawiamy się nad tym jaki jest owoc pracy "rąk naszych".

"Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców."

(Mt 7, 17-18)

Zgodnie ze słowami Ewangelii warto podczas zniechęcenia przyjrzeć się temu co robimy. Służba wiąże się z pewnym poświęceniem.Często nie dostrzegamy owoców naszych wysiłków. Uskarżamy się na to, że przecież tyle daję od siebie, a i tak wszystko ginie bez żadnego odzewu. Przede wszystkim warto zastanowić się nad tym DLACZEGO podejmuję jakieś działanie. Jaki jest cel i motywacja?

Jeżeli motywacją mojej służby jest chęć dowartościowania mojej osoby, to nic dziwnego, że po pewnym czasie zaczynam tracić satysfakcję z tego co robię. Jeżeli zaś działam dla Boga, aby poprzez swoje czyny pokazywać Jego Chwałę, to z całą pewnością Bóg doda mi sił, otuchy i obdarzy mnie radością i pokojem.

Pamiętajmy także o cierpliwości. Jeżeli nasza służba jest przepełniona miłością, wytrwałością, ofiarowana Bogu i otoczona modlitwą to z czasem na pewno przyniesie dobre owoce. Owoce, które będą radować nasze serce i staną się balsamem kojącym każdy trud.

"Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój."

Matka Teresa z Kalkuty
J.B

24 lutego 2013

Słowa rzucane na wiatr

"Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle mo­dlicie starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz... Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem?" (Jk 4, 3-4).

„Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomów­stwo będą wysłuchani. Nie bądźcie im podobni. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim Go prosicie” (Mt 6, 7-8).

Modlitwa-podstawowa czynność w każdej religii. Jak ją postrzegamy? Czy to jakiś rytuał? Czy tylko okazja, żeby wygłosić swoją listę życzeń? A może to obowiązek do odklepania? Jak to pisał Marcin Jakimowicz "odbębnić co trzeba... i do nieba!". 

Może podczas Twojej modlitwy nic się nie dzieje? Może jest to dla Ciebie zwykła, codzienna czynność? A może masz wrażenie, że Bóg Cię nie słucha? Prawdziwa modlitwa potrafi wywrócić całe życie do góry nogami! I dopiero wtedy orientujemy się, że to "do góry nogami" jest naprawdę poukładane.  
  
Może nigdy nie postrzegałeś tak tej "czynności". Pewnie zastanawiasz się, co do życia ma odmawianie 50-ciu "Zdrowasiek"? To nie jest forma przekupstwa Boga! To nie tak, że "ja Ci poświęcam czas, Ty mi daj, czego chcę".  
   
Jeśli naprawdę chcesz, żeby Twoja modlitwa mogła zmienić Twoje życie, musisz spełnić kilka warunków.

po pierwsze: zmienić swój stosunek do modlitwy

po drugie: modlić się ze świadomością, że, choć tego nie czujesz, Bóg naprawdę Cię słucha.

po trzecie: wierzyć, wierzyć, wierzyć!

"Bo zaprawdę powiadam wam: jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam” i przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was." (Mt 17,20)

Bóg naprawdę wysłuchuje każdej modlitwy. Ale On wie, co się za nią kryje. Wie kiedy odklepujesz słowa modlitwy, nawet się nie zastanawiając, co one oznaczają. Wie też kiedy wierzysz w to, co do Niego mówisz. Kiedy uwierzysz w to, że On Cię słucha i, że to o co prosisz jest zgodne z Jego wolą (czyli np. uzdrowienie, a nie wygrana w totka) On naprawdę Cię wysłucha.

po czwarte: módl się sercem, nie ustami!

Lepiej jest 10 min. dziennie poświęcić na szczerą modlitwę niż godzinę na klepanie litanii, podczas której błądzimy myślami nie wiadomo gdzie. Modlitwa różni się od medytacji tym, że nie rozmawiasz sam ze sobą, ale z Bogiem. (też czasem nie mogę uwierzyć, że On to "słyszy". Kiedy sobie to uświadomię, czasem się boję albo robi mi się dziwnie ^^). A rozmawiasz z Nim sercem. I kiedy się wsłuchasz w swoje serce, usłyszysz, że Pan Ci odpowiada. Czasem przyjdzie do Ciebie myśl, że powinieneś coś zmienić w swoim życiu. Ze powinieneś nad sobą popracować. Albo przyjdzie do ciebie spokój.... Bóg wie, co jest w Twoim sercu. Jeśli nie skupiasz się na tym, co do Niego mówisz, nie rozumiejąc słów formułki, mało to da. Kiedy więc modlisz się już gotową modlitwą zastanów się nad każdym słowem, czy na pewno się z nim zgadzasz? Czy je rozumiesz? I nie błądź myślami! skup się na chwilę!

A co do np. Różańca. Wtedy rzadziej Bóg mówi do nas. Na czym polega odmawianie kilkudziesięciu identycznych modlitw? Otóż wtedy poświęcasz chwilę swojego czasu, pokazujesz Bogu, że intencja w jakiej się modlisz jest dla ciebie ważna. Potrafisz wtedy poświęcić się. Do tego prosisz wtedy Maryję o wstawiennictwo. A kto jej najbardziej nie lubi? Boi się jej? Szatan! Dlatego tez tak trudno jest się skupić na tej modlitwie, nie tylko dlatego, że się "nudzi". Dlatego takie małe wyrzeczenie naprawdę ma znaczenie.

Dobra modlitwa potrafi odmienić Ciebie! Zmienia Twoje patrzenie na świat, może pomóc Ci poznać samego siebie i swoje powołanie. Może dodać Ci siły do życia. Modląc się "doładowujesz baterie". Możesz też uprosić wiele rzeczy.
 
U.H.  

20 lutego 2013

Pustynia - zniechęcenie


W życiu każdego Chrześcijanina nastaje taki czas, w którym modlitwa, czytanie Pisma Świętego staje się bardzo trudnym wyrazem naszej miłości. Pustynia to czas nieunikniony, czas uporządkowania uczuć i wzmocnienia swojej wiary. Jak radzić sobie ze zniechęceniem, które ogarnia każdy aspekt naszego duchowego życia?

Myślę, że przede wszystkim trzeba pamiętać, że wiara nie opiera się na uczuciach. Owszem, uczucia są nieodłącznym elementem codzienności, ale czasem mogą być błędną oceną tego co dzieje się w naszym sercu. ( słowo czasem zostało użyte celowo, ponieważ nie można powiedzieć, że jest tak zawsze). Czy modlitwa, podczas której wydaje nam się, że słowa które kierujemy do Boga odbijają się od niewidzialnej bariery lub giną bez odzewu nie docierając do celu, jest tak samo owocna i piękna? Tak! Pomimo tego, że Bóg w naszych oczach milczy, docenia nasze starania i pragnienia. Bywają dni, kiedy spotykając się z najlepszym przyjacielem/ przyjaciółką rozmowa jakoś się nie klei, ale cenimy obecność i poświęcony przez niego/ nią dla nas czas. Na myśl przychodzą mi słowa pewnej piosenki "Przyjacielu, chcę zostać z Tobą, przy Tobie chcę być i nie trzeba, byś mówił coś, wystarczy byś był". Jako Przyjaciela śmiało możemy uznać Ojca, który jest w niebie. Zatem kiedy odczuwasz zniechęcenie, ponieważ modlitwa nie daje Ci tyle radości ile zawsze powiedz:

Boże, chcę zostać z Tobą, przy Tobie chcę być i nie trzeba, byś mówił coś, wystarczy byś był!

Chociażby krzesło na którym siedzisz stanęło w płomieniach, nie rezygnuj z modlitwy !

Bądź wytrwały i wierny Temu, który Cię prowadzi.

Często zły duch wykorzystuje towarzyszące nam uczucia i chce wprowadzić w stan smutku, lenistwa. W takim stanie często rezygnujemy z modlitwy, wierząc w to, że nasze życie duchowe legło w gruzach. Jedynym oparciem jest Bóg. 

Kolejna sprawa to zaufanie. Zaufanie, zaufanie, zaufanie... Zamknąć oczy, podać rękę i dać się prowadzić. Prowadzić z ciemności ku światła... ciemności, którą jest zniechęcenie.

"Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów nie ma" ks. Jan Twardowski

Cierpliwość w oczekiwaniu na Bożą odpowiedź. Często zadajemy pytania: Dlaczego Boże milczysz? Dlaczego nie czuję Twojej obecności? Jak długo to potrwa? Czy dobrze postępuję? Oczekujemy odpowiedzi tu i teraz. Pismo Święte mówi:

"Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem"  

(Koh 3, 1)
 
Warto też wspomnieć o tym, że wielu świętych przeżywało stan owej pustyni. Jednak Pan Bóg zawsze poprzez Ducha Świętego pragnie zaprosić nas w ten sposób do jeszcze piękniejszej relacji z Nim samym.

Największą boleścią tego doświadczenia jest ogromna tęsknota za Bogiem. W okresie pustyni duchowej należy zachować spokój i ufność, trzeba nauczyć się cieprliwości i pokory. Wierność modlitwie, Bogu to podstawa!  
J.B

19 lutego 2013

Ślady na piasku

"Ślady na piasku"
 
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”


anonim

 Ilekroć przypominam sobie tą krótką historyjkę, tylekroć zastanawiam się ile razy czy Ty, czy ja zapytaliśmy w ten sam sposób Pana Jezusa: „ Czemu zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
 Tak często tracimy nadzieję, mamy wrażenie, że nic nie jest w stanie nam pomóc, że nikt się nami nie interesuje, że jesteśmy sami z naszymi problemami.. Nie dostrzegamy jednak najważniejszego.  Tego, że On stoi obok, że On tylko czeka aż „zamkniesz oczy swojej duszy” i pozwolisz mu działać. Powiesz „Jezu ufam Tobie”, prowadź mnie, bo tylko Ty wiesz co jest dla mnie najlepsze. Słyszymy te piękne słowa: „Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.   Pan Jezus czeka i uśmiecha się do nas każdego dnia, bierze nas w ramiona i jest szczęśliwy, że może nam pomóc, że zawierzamy mu swoje problemy, złe dni, utrapienie, grzechy. On tak bardzo nas kocha, przecież za to właśnie umarł na Krzyżu. Bo jego Miłość do człowieka jest silniejsza od śmierci.
             To On obdarza nas łaską i siłą, jakiej sami nigdy byśmy nie znaleźli. Jego Miłosierdzie wylewa się na nas każdego dnia. By czuć Jego cudowną obecność, wystarczy zamknąć oczy, podać Mu dłoń i po prostu zaufać.


             Warto też zauważyć, że Bóg stawia nam na Drodze osoby, dzięki którym chce nam pokazać, że choćbyśmy my o Nim zapomnieli, to On o nas nigdy nie zapomni i zawsze, ale to zawsze tak samo mocno nas kocha. Dziękuję JB, że nie pozwalasz mi o tym zapomnieć.
                                                                                  M.M.

17 lutego 2013

Pod innym kątem.

Kim jest dla Ciebie Bóg?
Całe życie wydawało Ci się, że Go znasz?
A potrafisz opowiedzieć jaki On jest?
----

To trudne pytania, nasz sposób postrzegania Boga często jest jak w krzywym zwierciadle. Kiedy ktoś Go na nowo poznaje, nagle uświadamia sobie w jakiej nieświadomości cały czas żył. W dodatku przekonany, że wie (prawie) wszystko.

Każdemu z nas pewnie się nieraz tak wydawało, że nie potrzebuje już pogłębiać swojej relacji z Bogiem.
Czy na pewno? zastanów się! Mówisz "Ojcze nasz", a czy naprawdę postrzegasz Go jako Ojca, który nas wszystkich kocha? Nie tylko Ciebie, ale wszystkich ludzi. Tak, tych ateistów, grzeszników i twojego denerwującego sąsiada też! Czy pamiętasz o tym, że On zawsze jest nad nami, że czuwa? Wiesz, że On jest przy Tobie blisko nawet kiedy ty o nim nie pamiętasz?

A Jego przykazania-jak je traktujesz? Czy są dla ciebie ograniczeniem, zakazem, prawem? Pomyśl, że to tak naprawdę rady tego Dobrego Ojca, który chce nas chronić, byśmy sami siebie nie krzywdzili, byśmy nie odchodzili od Niego i nie pogubili się po drodze. Bo droga, która nie prowadzi do Niego jest bezcelowa.

Pamiętaj, że Bóg jest blisko ciebie zawsze! To nie ten, który chce by go czczono samymi ustami. On nie chce ofiar, nie chce być daleko. Chce byś żył Jego słowem i dzięki temu znalazł się na drodze do szczęścia! Chce byś swoim życiem pokazał mu, że Go kochasz, ale najpierw-żebyś zobaczył, jak On cię kocha.

Nie bój się Go! Nie bój się przyjść do Niego i przyznać do błędu. Często sami przed sobą nie potrafimy się przyznać, udajemy, że jesteśmy niewinni. Przez to uciekamy od Boga, bo nie ma ludzi niewinnych. Ale pamiętaj: On cię zna lepiej niż ty znasz samego siebie. Wiedział, że zgrzeszysz zanim o tym pomyślałeś. I już wtedy Ci przebaczył. Możesz siebie oszukiwać, ale Boga nie oszukasz. 

Bóg jest Miłością, kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1J 4,16)

Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże;
Jak. 3,9

Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. psalm 103

U.H.

13 lutego 2013

Środa Popielcowa

W chrześcijańskim rytuale wejście w Wielki Post rozpoczyna się  Środą Popielcową. Wiernym, którzy przygotowują się do czterdziestodniowego czasu wyrzeczeń i pokuty ksiądz posypuje głowy popiołem mówiąc "prochem jesteś i w proch się obrócisz" ( słowa te nawiązują do  ks.Rdz 3,19 -"...pamietaj, że jesteś prochem i w proch sie obrócisz") lub wg drugiej formuły wprowadzonej po Soborze Watykańskim II  nawiązującej do słów Pana Jezusa "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię"
 (Mk 1, 14)
 
Zatem obrzęd ten wyraża prawdę o znikomości  i przemijalności człowieka a z drugiej strony jest symbolem skruchy i pokuty. Święty znak popiołu trzeba przyjąć z pokorą  ale i radością. Podjęcie pokuty powinno być radosne!Nie chodzi przeciez o smutek i przygnębienie ale  ..o powrót do Domu Ojca, o naszą  przemianę.
Jezus ostrzega przed uczynkami  na pokaz i takąż modlitwą, publicznym postem i okazywaniem umartwienia.
...

12 lutego 2013

Świadectwo 1

"Zakochanie."


Kiedy spotykamy Jezusa nasze życia zmienia się tak diametralnie, że nawet rodzina, przyjaciele nie dowierzają własnym oczom.  Przyszedł czas, w którym Bóg zatwardziałe serce przemienił w serce płonące miłością do Kościoła, wszystkich ludzi, których wcześniej nie potrafiłam pokochać.

Rozpoczęłam 3 klasę gimnazjum, okres przygotowania do Sakramentu Bierzmowania. Wakacje były doskonałym czasem na przemyślenie mojej wiary.  Już wtedy, kiedy w moim sercu pojawiła się chęć stanięcia w prawdzie, jednak wraz z pragnieniem pojawiały się przeszkody.  W nocy spałam bardzo niespokojnie, a każdy kolejny krok w stronę poznania Boga skutkował zdarzeniami, które przerastały mnie samą. Wtedy nie rozumiałam tego co się dzieje, jednak z perspektywy czasu wiem, że Bóg widząc płomyk nadziei podjął walkę ze złem, które wciąż trzymało mnie w swoich szponach poprzez grzechy śmiertelne.

Z każdym dniem odkrywałam coś nowego. Nadszedł wrzesień, miesiąc podjęcia decyzji dotyczącej rozpoczęcia przygotowania do Sakramentu Dojrzałości Chrześcijańskiej. Na lekcji religii usłyszałam słowa, które rozpoczęły moją ogromną walkę z samą sobą. Mianowicie pierwszym etapem drogi prowadzącej do przyjęcia Bierzmowania była Spowiedź Święta.

Zrodził się we mnie bunt, który był wyrazem bezradności. Perspektywa Spowiedzi była przeszkodą nie do przejścia. Podjęłam decyzję rezygnacji z Bierzmowania oraz rozmowę z rodzicami. Oczekiwałam zrozumienia mojej decyzji. Jednak tak się nie stało. Rodzice upierali się przy Bierzmowaniu, za co w chwili obecnej jestem im oraz Bogu ogromnie wdzięczna.

Wielu z nas żartuje, że Bierzmowanie jest oficjalnym, uroczystym dniem w którym żegnamy się z Kościołem Katolickim. Tak naprawdę ten szczególny czas to łaska Boga, którą przyjąć możemy tylko i wyłącznie poprzez otwarcie swojego serca. Czas przygotowania do Bierzmowania to okazja do poznania Jego dobroci oraz żywego Ognia Miłości.

Spowiedź odkładałam na ostatnią chwilę, tłumacząc sobie, że przecież nie pójdę do księży z mojej parafii, których przez bardzo długi czas uważałam za zwykłych hipokrytów, mimo że ich nie znałam. Rozważałam wszystkie opcje, nawet te które są wyrazem braku odpowiedzialności, jedną z nich była Spowiedź dla wymaganego podpisu. Jednak sumienie dawało znać o sobie.

Długie godziny rozmyślań doprowadziły do jednego słusznego wniosku: Czas przełamać wstyd, przyznać się do błędów i podjąć próbę przemiany życia. To wystarczyło, Bóg w swoim Miłosierdziu ujął mnie za rękę i poprowadził dalej.

Mimo, że upłynęły ponad dwa lata od tamtej Spowiedzi, wciąż pamiętam ten dzień. Spacer po mieście w poszukiwaniu dyżuru Spowiedzi, modlitwa w każdym odwiedzonym Kościele i determinacja, która była skutkiem ostatniej szansy. Kiedy już odnalazłam cel mojej podróży i ustawiłam się gronie ludzi oczekujących na kapłana, miałam ochotę uciec z przed Konfesjonału, a kiedy tam się znalazłam nie potrafiłam pohamować emocji. Nigdy wcześniej nie odczuwałam tak ogromnego, paraliżującego stresu, tak mocnych uderzeń serca. Każde jedno słowo z ogromnym trudem przechodziło mi przez gardło.  Cisza… i nauka kapłana, która była pierwszym przyjętym Słowem Boga z ogromną pokorą i świadomością.

Trzy tysiące pięćset siedemdziesiąt dziewięć myśli, uczuć. W jednej chwili uświadomiłam sobie jak wiele zła wyrządziłam w tak, krótkim życiu.

Wszystkie łzy, które wylałam po powrocie do domu mogłabym pozbierać do wielkiej 100 litrowej beczki. Nie potrafiłam w żaden logiczny sposób wytłumaczyć tego co działo się ze mną w tamtym czasie. Lekcje religii, które od zawsze traktowałam jako czas „wolny” stały się niezmiernie interesujące. Słowa wypowiadane na katechezie dotykały mojego serca, często powodowały  powolnie spływające łzy po policzku, ukrywane z wielkim wstydem przed reakcją kolegów i koleżanek w dłoniach.

Bóg stawiał na mojej drodze ludzi, w których znalazłam ogromne zrozumienie i wsparcie. Miesiąc po odbytej Spowiedzi koleżanka zaproponowała mi wyjazd na spotkanie ewangelizacyjno - modlitewne. Tam Pan Bóg zadziałał w moim sercu po raz kolejny. Nieopisana radość, wdzięczność i pewność, że pragnę iść tą drogą.

Kolejne miesiące upływały na poznawaniu Tego, do którego moje serce zapłonęło miłością. Byłam jak dziecko, które uczy się mówić, ufać i radzić sobie z trudnościami aby stawiać kolejne kroki.

Jak zwykle nie obeszło się też bez wzlotów i upadków. Dawne życie choć przestało mieć dla mnie znaczenie pozostawało w mojej pamięci jako bolesne wspomnienie. Czasem miewałam dni, kiedy mówiłam " Nie potrafię, nie mogę, nie daję rady". Jednak z czasem każdą trudność nauczyłam się powierzać Bogu. Wzięłam swój krzyż na ramiona i poszłam za Jezusem.

Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Boga. W moim sercu jest miejsce, które możne tylko zapełnić poczucie Bożej obecności. On prowadzi mnie między Niebem a Ziemią, jest ze mną zawsze, w każdej sekundzie mojego życia poprzez Ducha Świętego, który napełnia mnie pokojem. 

J.

BÓG CZEKA NA TWOJĄ ODPOWIEDŹ!

10 lutego 2013

Kibeho - Cud w sercu Afryki

Orędzia Matki Bożej z Kibeho <kliknij>

Zainspirowana spotkaniem z misjonarzem ks. Romanem Rusinkiem zachęcam do modlitwy. Poniżej przedstawiam przykładowe pytania do rozważania siedmiu tajemnic Różańca do Siedmiu Boleści Maryi:

Boleść 1: Proroctwo Symeona (Łk 2, 33-35)
 "A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą a Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu»."

Często dowiadujemy się o nieuleczalnej chorobie kogoś bliskiego. W jaki sposób przyjmujemy to doświadczenie. Jak Maryja przyjęła proroctwo dotyczące Jej Syna, jakie uczucia zrodziły się w Jej matczynym Sercu.

Boleść 2: Ucieczka do Egiptu (Mt 2,13-15)
"Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić». On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego" 

Ilu rodziców obecnie musi "uciekać" z miejsca, w którym żyją w poszukiwaniu pracy. Jak czułą troską otaczają swoje dzieci, pragnąc przychylić im nieba.

Może w Twoim otoczeniu są ludzie, którzy musieli uciec z kraju z powodu prześladowań. Może obok Ciebie jest ktoś, kto w poszukiwaniu bezpieczeństwa i pokoju przybył właśnie tutaj, ktoś kto z powodu ataków szaleńców obawiał się o życie swojego potomstwa.

Jak wiele słyszmy o mordercach, którzy zabijają niewinne dzieci, którzy wkraczają na teren przedszkola z bronią w ręku. 

Sytuacja z Herodem przypomina czasem także zabijanie dzieci, które nie są chciane przez władzę, ponieważ urodziły się w kraju, w którym nie ma miejsca na kolejne dziecko. 

Jak często dom, w którym powinniśmy czuć się bezpiecznie jest miejsce, z którego chcemy uciec. Jak w wielu domach gości niepokój, kłótnie, łzy, cierpienie.

Zjednocz się z sercem Maryi, która posłusznie wypełnia wolę Boga, zabierając dzieciątko Jezus do Egiptu.

Boleść 3: Zagubienie Pana Jezusa (Łk 2, 41-52)

"Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Życie w Nazarecie

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi"

Porwanie, zaginięcie małego dziecka. Jak bardzo cierpi Matka, która nosiła dziecko pod sercem, nie wiedząc gdzie podziewa się jej pociecha. Niewiedza, która sprawia, że każda sekunda staje się wiecznością.

Boleść 4: Spotkanie na Drodze Krzyżowej (Łk 23,27)

 "A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim."

Widok cierpienia drugiego człowieka, niewątpliwie powoduje ogromny ból. Bezradność wobec tego co dzieje się z drugim człowiekiem, wobec choroby, kalectwa,

Boleść 5: Śmierć Pana Jezusa na krzyżu (J 19, 25-27)

Testament z krzyża

"A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Śmierć bliskiej nas osoby, taty, mamy, dziadka, wujka... puste krzesło, szafa pełna ubrań. To wszystko wywołuje niepohamowane uczucia. Świadomość, że już nie usłyszymy o poranku czyjegoś głosu. Maryja wiedziała o Zmartwychwstaniu Syna, ale my także wierzymy w ciała Zmartwychwstanie. Nasze oczekiwanie jest nieco dłuższe, ale niech będzie przepełnione wiarą.

Boleść 6: Zdjęcie z Krzyża ( J 19, 38-40)

Pogrzeb Jezusa

"Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania."

Boleść 7: Złożenie Pana Jezusa do grobu ( J 19, 41-42)

"A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu."

Dzień pogrzebu, złożenie ciała do grobu. Wielu z nas uważa pogrzeb jako najgorszy czas, kiedy przychodzi nam pożegnać się z bliską osobą. Jedni podczas złożenia trumny odczuwają ulgę, drudzy czują jak ich serce rozdziera się wraz z upadającymi na trumnę grudkami ziemii.

Nasze trudne doświadczenia, cierpienia, wszystkie niepokoje, wojny, zabójstwa, porwania, zaginięcia, choroby zawierzmy sercu Maryi. Niech Ona stanie się naszą pomocą i wyprasza nam u Boga wszystkie potrzebne siły i łaski.

J.B

POZWÓL MI PRZYJŚĆ DO CIEBIE <kliknij>

6 lutego 2013

Współczesny obłudnik czyli... wierzący niepraktykujący.

Obecnie w naszym "katolickim kraju" coraz częściej słyszy się określenie-"wierzący niepraktykujący"
co to w ogóle oznacza? Najprościej-sakramenty muszą być, żeby sąsiedzi nie gadali, ale do kościoła chodzić się nie chce. Albo wierzy się, że coś gdzieś jest, może jakiś Bóg, ale nie bardzo On człowieka obchodzi.

Trochę to śmieszne, ale przede wszystkim przykre.Taki człowiek znajdujący się pod okupacją własnego lenistwa nawet nie wie, jak bardzo sam sobie szkodzi. Do tego cały czas łudzi się, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Stał się zwyczajnym obłudnikiem, o jakich nie raz jest mowa w Piśmie Świętym.


Łudzenie samego siebie

"Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" 
Mt 7, 21-23

Słyszałam też powiedzenie "jeśli nie żyjesz tak, jak wierzysz, to wierzysz tak, jak żyjesz". To prawda. Ale najsmutniejsze jest to, że taki człowiek uważający się za wierzącego nawet sam nie wie co tak naprawdę sobie odbiera. Nie tylko (prawdopodobnie) szansę na życie wieczne, które nie jest przecież towarem do "kupienia" za chrzest, ale przede wszystkim radość życia. Takiemu człowiekowi wydaje się, że Msza św., czytanie Pisma św. to nuda, a rekolekcje (jeśli w ogóle o nich słyszał) są dla niego zbędne. Nie wyobraża sobie zmiany swojego stylu życia, bo po prostu mu się nie chce!

A nawet się nie spodziewa, że znaleźć Boga we własnym życiu to tak naprawdę największe szczęście jakie może człowieka spotkać. Żadna fortuna, żadne uznanie na dzielni NIC  za czym ludzie gonią nie da Ci tyle satysfakcji, co zdanie sobie sprawy ile znaczy dla Ciebie Stwórca. Bo ty dla Niego znaczysz wiele. Oddał za Ciebie życie. Za każdego.

 Smutne jest kiedy rzekomo wierzący  człowiek uważa modlitwę za obowiązek. "Wycieczkę" do kościoła jako czas do odstania swojego w ławce albo pokazania się sąsiadom. Przecież to jest wszystko czas na spotkanie z Bogiem. Ile z niego wyniesiemy, zależy od nas i od naszej wiary. Nie zapominajmy, że Żywy Bóg przecież jest naprawdę, a nie w naszych umysłach. On jest zawsze, nawet kiedy o Nim zapominamy.

A czytanie Pisma Świętego (tej wielkiej zakurzonej księgi...) wcale nie jest nudne ani nie jest żadnym przymusem. To raczej szukanie odpowiedzi na każde pytanie.

Gdyby każdy z tych rzekomo wierzących przyznał się przed sobą, że tak naprawdę cały czas był niewierzący i w końcu się nawrócił, dotarłoby do niego, że tak jak wcześniej żył-nie ma sensu żyć. I że warto wstawać rano w łóżka, każdego dnia od nowa zapieprzać (tj. zmagać się z trudnościami życia) dla Boga.

Niech te słowa nie brzmią dla was abstrakcyjnie. Przecież to nie jest tylko nasz Bóg. On nie stworzył tylko katolików. Stworzył wszystkich ludzi, bo chciał ich stworzyć.

Dlatego my-jeśli naprawdę wierzymy, nie powinniśmy się wdawać w kłótnie z takimi obłudnikami tylko raczej znając ich sytuację, powinno nam się zrobić ich normalnie żal, że odpychają od siebie tyle szczęścia i powinniśmy spróbować im je pokazać. Niech wiara nie będzie tylko raz w tygodniu, niech będzie zawsze. Pokażmy wszystkim ludziom, że nie można oddzielać wiary od życia, bo to odbieranie sensu własnej egzystencji. Pokażmy naszym znajomym i bliskim, że"katol" to wcale nie ten, kto odklepuje kilka różańców tygodniowo, ale to ktoś, kto naprawdę cieszy się z życia-bo ma z czego. Jednym słowem-nie bądźmy hipokrytami. Usuńmy stereotypy nt. naszej wiary.

U.H

2 lutego 2013

Święto Ofiarowania Pańskiego


Święto Ofiarowania Pańskiego
2 II 2013

Chrystus przez swoje "wejście w świat" spotyka się ze wszystkimi ludźmi. Przez pośrednictwo Jezusa, Maryi i św. Józefa - w tym spotkaniu w świątyni jerozolimskiej - "dokonało się" już w zarodku "wszechspotkanie" Boga z ludźmi i ludzi pomiędzy sobą”. Jest to mianowicie "spotkanie" z całą ludzkością, reprezentowaną przez Symeona, oświeconego mocą Ducha Świętego 

"Wiara góry przenosi" tak mówimy gdy konfrontujemy się z trudnymi sytuacjami lub gdy chcemy dodać sobie odwagi i nadziei.
Ale istnieje tez inny wymiar wiary..Symeon i Anna jako jedyni dostrzegaja dziela Boga, wierność obietnicom i Jego Obecność w tym co wydaje się male i niepozorne...
Każdego dnia przynoszono do Świątyni  dziesiątki dzieci, ale wlaśnie wtedy, własnie w TYM DZIECKU i tylko Oni - dostrzegają wypelnienie się Obietnicy której oczekiwały całe pokolenia Izraela..
Dzięki swojemu posłuszeństwu Duchowi Św. odnajdują Jezusa. 
Prorokują o Nim ale tez są pełni radości - ich życie ulega przemianie..

Inaugurujemy naszą prace w Świąto Ofiarowania może nie przypadkiem
Chcemy oddac to dzielo Bogu i tylko Jemu służyć
Ale tez spróbujmy  zastanowić  się 
-czy my spotykamy Jezusa w Świątyni?
- czy spotykamy GO w sakramentach?
- co MY możemy ofiarować Bogu ..na początek, roku, miesiąca, semestru?
- czy dostrzegamy GO w naszej codzienności?
- co nam "zasłania" oczy?

Zapraszam do dyskusji

Opiekun działu: Panie Bożena M.

Nasze logo

Ikona św.Menesa, Przyjaciela Jezusa, zwana "Ikoną Przyjaciela" pochodzi z VI w. 
W tradycji koptyjskiej Menes to człowiek na rozdrożu, który jednym okiem spogląda na Chrystusa, a drugim przed siebie. Jest to metafora człowieka wierzącego, który nie wie czy bardziej iść za światem czy za Prawem Bożym.Ten konflikt obecny jest dzisiaj w każdym z nas wymaga jasnej decyzji - za kim pójść, komu "służyć"., komu zaufać... Jako Wspólnota chcemy się wspierać w wyborze drogi,którą podążamy. Jest to droga Rodziny z Nazaretu, które żyła w świecie a jednocześnie - była Bożą Rodziną...:)
Chcemy modlić się za siebie nawzajem a jednoczesnie podejmować próby wyjaśniania naszej wiary ponieważ "trzeba wiedziec w co się wierzy"

Źródła

Szanując prawa autorskie, do każdej zamieszczonej z zewnątrz treści, będziemy podawać linki.

Jako administratorzy bloga prosimy także o poszanowanie naszych praw.

Obraz wykorzystany jako nagłówek bloga.
http://www.potamtejstronie.pl/images/chrystus7.jpg